Na naszej działce rosną dwa orzechy włoskie. Jeden przy tarasie – piękny, rozłożysty dający cień w słoneczne dni, a drugi przy oczku wodnym. Ich odmian nie znamy ponieważ w chwili zakupu działki już na niej rosły. Owocują każdego roku. Jednak ich owoce są raczej drobne i co najistotniejsze miąższ nie odchodzi od skorupki, która na dokładkę jest bardzo twarda. Praktycznie są niejadalne, ale czy bez wartości?
Otóż każdej jesieni sumiennie zbieramy każdy orzech. W tym roku były to dwa pełne głębokie skrzynki. Służą one jako pokarm dla ptaków w trakcie zimy. Od momentu ich dokarmiania każdego dnia tłuczemy orzechy a wygłodniałe ptaki skrzętnie wyłuskują je co do okruszka. Gustują w nich oczywiście sikorki ale również wróbelki i inne doskonale sobie z nimi radzą.
Oprócz orzechów wysypujemy do karmnika ziarna słonecznika, lnu, kaszę jaglaną i drobną jęczmienną, płatki owsiane,a nawet ziarna owsa (został nam z wysiewów na Wielkanoc). Przyjemnie jest podglądać jak całe towarzystwo przylatuje do stołówki na tarasie.W tym roku z powodu przedłużającej się zimy odwiedza nas m. innymi stadko czyżyków, które prawdopodobnie opóźniają swój odlot na północ. Przylatują również dzwońce, dzięcioły i po raz pierwszy zięby z turkusowymi łebkami. Tak więc pozornie niejadalne owoce orzecha warto zbierać by zimą pożytecznie je wykorzystać. By pożywiły się nimi „jakaś człowiek” (Dersu Uzała).